W ostatnich dniach na cmentarzach odwiedziłem ludzi, których życie oraz znajomość z Nimi odcisnęła na mnie piętno skutkujące nieuleczalną chorobą o nazwie lotnictwo…
Zaczęło się od mojego Taty, który paroletniego smyka zaraził modelami samolotów. Tych sklejanych z zestawu – plastikowych, i tych sklejanych z papieru i listewek – już latających. Nic dziwnego, skoro Jego przyjacielem był Edward Działowski. Adam Wojnar, wspaniały człowiek i instruktor modelarstwa. On wprowadził mnie w modelarstwo na wysokim, zawodniczym poziomie. Pod jego okiem, w modelarni LOK przy ulicy Jaracza budowałem makiety samolotów. Startowałem nimi i czasem nawet zwyciężałem… Odwiedziłem instruktorów z Aeroklubu Krakowskiego – Jana Bryniarskiego, Adama Czepirskiego, Józefa Dębca, Andrzeja Zalasińskiego. Ludzi, którzy wprowadzili mnie w dorosłe spadochroniarstwo i lotnictwo. Odwiedziłem też Mariana Suligę – prezesa KKSL z czasów budowy Pomnika Lotników, a także instr. Janusza Tarkowskiego. Nie zapomniałem o moich przyjaciołach z którymi 22 lata temu utworzyłem szkołę paralotniową Aerokrak – Leszek Sypek spoczął na Batowicach a Michał Ornatkiewicz w Katowicach…
To tylko część z przyjaciół i znajomych, których z Krysią odwiedziliśmy. Jeszcze dzisiaj, na Salwatorze zapaliliśmy znicz na grobie mojego mentora – Janusza Meissnera. To dzięki jego książkom jestem w tym miejscu, w którym jestem. Jego twórczość rozpaliła we mnie wielką miłość do lotnictwa i za to Mu dziękuję…
Zrobiło się ciemno. Nogi wchodzą w … ze zmęczenia, i ta świadomość – wszystkich nie odwiedzimy! Więc jeśli nie możemy odwiedzić, to chociaż wspomnijmy dobrym słowem i myślą. I pamiętajmy!!!
Leszek Mańkowski
Leszek Mańkowski