Po raz dwunasty zaprezentowali się krakowianom piloci w swych latających maszynach, którzy przybyli z Polski, a kilku nawet z zagranicy. A przyciągnął ich do Krakowa słynny już Małopolski Piknik Lotniczy organizowany przez Muzeum Lotnictwa Polskiego.
Czy przez muzeum? Nie! Przez pracujących tam pasjonatów pod kierownictwem dyrektora, Krzysztofa Radwana i wspierających ich dzielnie wolontariuszy, którzy ponad pół roku przygotowywali to wspaniałe, lotnicze święto. Przygotowali je dla krakowian, ale nie tylko, gdyż od lat piknik lotniczy przyciąga wiernych fanów z całej Polski. Jako jedyna taka impreza w Polsce łączy pokazy lotnicze na najwyższym poziomie ze zwiedzaniem jednego z najlepszych w świecie muzeum lotnictwa i masową imprezą rekreacyjną, gdzie każdy uczestnik – od najmłodszego do najstarszego – znajdzie dla siebie coś ciekawego.
Dla nas – pilotów wraz ze swymi maszynami jest ogromnym wyzwaniem. Długo przed piknikiem przygotowujemy maszyny i doskonalimy loty. Lądowisko muzealne ma 610 metrów pasa startowego i jest otoczone infrastrukturą miejską. Oznacza to, że latając tam, trzeba zachowywać najwyższe standardy bezpieczeństwa. W trosce o bezpieczeństwo widzów organizatorzy wydarzenia wyznaczyli pylonami linię pokazu, tak, by nie latać nad publicznością. Przez cały czas pokazów nad przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa wykonywania lotów czuwało kilku inspektorów ULC. Lotami kierowali doświadczeni kontrolerzy lotów z MPL w Balicach. Wszystko to spowodowało, że mimo stosunkowo trudnego terenu loty przebiegły bezpiecznie…
Nie mogło być zresztą inaczej, gdyż uczestnikami byli piloci z ogromnym nalotem i doświadczeniem, w tym mistrzowie świata, Europy i kraju. Takie nazwiska jak Jurgis Kairys, Jerzy Makula czy Artur Kielak robią wrażenie na fanach lotnictwa w całym świecie. Reszcie pilotów również niczego nie brakowało. To najlepsi z najlepszych, których zadaniem było pokazać widzom to, co w lotnictwie jest najwspanialsze. Piękno, grację i pewność lotu oraz bezpieczeństwo. To były nasze priorytety. Tym bardziej przykro czytać i słuchać opinie ludzi, którzy twierdzą, że wykonywanie lotów w tym kultowym dla nas, lotników miejscu, jest niebezpieczne. Niestety piszą tak ludzie, którzy o lotnictwie nie mają wiele pojęcia…
Gwiazdą tegorocznego Pikniku był jeden z najlepszych myśliwców II W.Ś. amerykański P-51D Mustang o wdzięcznej nazwie własnej „Louisiana Kid”, który przyleciał do nas z Niemiec. Po starcie z Balic wykonał parę sesji nad Czyżynami wzbudzając ogromny entuzjazm widzów. W tym roku prezentowało się aż czterech wybitnych akrobatów i dwa zespoły, w tym wojskowe „Orliki”
Nie brakło oldtimerów. Piękne maszyny z pierwszej i drugiej wojny wzbudzały zachwyt, wykonując z gracją eleganckie ewolucje pod krakowskim niebem. Za dwa lata będziemy obchodzić stulecie powstania lotnictwa polskiego i takich maszyn zobaczymy zapewne znacznie więcej…
Tak więc, trzymajmy kciuki za mądrych decydentów, od których zależeć będą losy tej ważnej dla Krakowa imprezy, żeby kierowali się merytorycznymi przesłankami i argumentami a nie emocjami. Bo nie wyobrażam sobie, żeby moje ukochane lotnisko opuścił „Genius Loci”!
P.S. A my, krakowscy seniorzy lotnictwa rozpoczęliśmy Piknik od tradycyjnego złożenia wiązanek kwiatów pod pomnikiem naszych bohaterów, Lotników Polskich