Kiedy w ubiegłą niedzielę oglądałem popisy lotników we wspaniałych maszynach sprzed stu, z górą, lat i brałem udział w otwarciu wystawy pod w/w tytułem nie sądziłem, że aż tyle czasu zabierze mi spisanie relacji. A wszystkiemu winna oczywiście praca. Cóż, kiedy ja kocham tę moją lotniczą instruktorkę… Kiedy wreszcie w sobotnie przedpołudnie zakończyłem – z sukcesem – kolejne szkolenie młodych pilotów, siadłem do klawiatury, czego plonem jest poniższy tekst.
W piękny niedzielny poranek, około 10-tej stawiliśmy się z Krysią i Mietkiem Bułatem w MLP, by spotkać się z naszymi członkami, którzy chcieliby wziąć udział w imprezie. Niestety po 15 minutach oczekiwania zjawił się tylko Wiesiek Wolański. Nie czekając przeto dłużej udaliśmy się do muzealnego kina na ciekawy wykład doktora Piotra Nykiela pt. „Kiedy Turek napoi konia w Wiśle…”. Tytuł odnosi się do przepowiedni Wernyhory dotyczącej odzyskania przez Polskę niepodległości. Wykład traktował o udziale żołnierzy tureckich w działaniach wojennych na froncie wschodnio – galicyjskim w latach 1916 i 1917, i muszę przyznać, że był bardzo ciekawie przygotowany.
Po wykładzie udaliśmy się w rejon pasa startowego, gdzie krakowscy mieszczanie mogli obejrzeć bardzo realistyczny pokaz w locie w wykonaniu replik samolotów z I WŚ. Nie tylko zresztą, bo Martin Kindernay zaprezentował nam samolot „Flyer” braci Wright z 1903 roku oraz replikę Bleriot „La Manche”, na którym Louis Bleriot w 1911 roku po raz pierwszy przeleciał Kanał. To był niesamowity widok „Flyera” w locie na tle nowoczesnych „szklanych domów”. Replika wznosiła się kilkakrotnie na wysokość kilkunastu metrów by następnie łagodnie wylądować. Pilotowana była przez starszego pana w kostiumie z epoki. Słowo daję, podziw wielki za to, że odważył się pilotować taką maszynę…. Ten sam pilot piętnaście minut później wykonał kilkanaście kręgów nad Muzeum „Bleriotem”. Widok był nieziemski. Krakowska publiczność, która widziała już wiele z techniki lotniczej, tym razem cieszyła oczy tymi pięknymi „latającymi druciarniami”. Lotnicy zostali nagrodzeni gromkimi brawami.
Po zakończeniu pokazu najstarszych samolotów, przystąpiły do akcji samoloty I Wojny. Aliantów reprezentowały: angielski Sopwith „Camel”, amerykański Curtis „Jenny” a niemiecką luft flotę Fokker „Eindecker” i Fokker Dr I w barwach czerwonego barona – Manfreda von Rihthofena. Ten ostatni niestety na ekspozycji statycznej, ze względu na niesprawny silnik. Kindernay przygotował inscenizację pruskiego lotniska z hangarami i balonem zaporowym, które raz po raz były atakowane przez samoloty aliantów. Co chwilę słychać było warkot silników i eksplozje bomb. Całości dopełniały rozbłyski wybuchów i klekot karabinów maszynowych. Wyglądało to nadzwyczaj realistycznie. „Eindecker”, który usiłował wystartować do walki, został uszkodzony na pasie startowym, w wyniku czego niebo nad Czyżynami-Rakowicami zostało opanowane przez alianckie maszyny…
Uff. To było piękne i… zupełnie w Krakowie nowe. Po minie dyrektora MLP – Krzysztofa Radwana wywnioskowałem, że jest zadowolony. Pierwsza część pikniku udała się wyśmienicie! Zbliżała się 13-ta, czyli godzina uroczystego otwarcia wystawy „Skrzydła Wielkiej Wojny”. Z przecieków wiedziałem, że przygotowano coś zupełnie nowego. Cóż, ale najpierw musiały być mowy, flesze reporterów, wreszcie przecięcie wstęgi. Lud ruszył do hangaru, a upał był ogromny. Postanowiłem zaczekać w cieniu, by się trochę rozluźniło. Niestety musiałem czekać do 15-tej, kiedy rozpoczęła się cześć druga lotniczego pokazu. Wcześniej nie wspomniałem o udziale „Żelaznych” w tej „lotniczej uczcie”. Tym razem pokaz rozpoczął się od pozorowanej walki powietrznej w wykonaniu pilotów grupy. A później znów zawładnęły niebem stuletnie „szpruchy”. Tego niestety już nie oglądałem, bo korzystając z tego, że wszyscy poszli na pas startowy, ja udałem się do hangaru wystawowego.
Pierwsze pomieszczenie jakby wprowadzało w nastrój sprzed wieku. A dalej… Dalej były historyczne samoloty w doskonałej oprawie scen batalistycznych, i nie tylko, wymalowanych w specjalnie zaprojektowanych boksach. Istny labirynt. Nie brakło kina frontowego z filmami z epoki. Udało mi się zrobić kilka fotek, by pokazać ogrom pracy wykonanej przez historyków, plastyków i pracowników MLP. Chwała Wam za ten ogrom dobrej roboty. Efekt jest znakomity!
Oglądając setki zdjęć wykonanych w tym dniu, od nowa przeżywam te piękne chwile spędzone 27 lipca w Muzeum Lotnictwa Polskiego. I zapraszam na pokazy samolotów z kolekcji Marina Kindernaya do Nowego Targu – 10 sierpnia, i Łososiny Dolnej – 17 lipca. Oba pikniki w godzinach od 10-tej do 18-tej.
Zapraszam do obejrzenia filmu skręconego przez niezawodnego Mietka Bułata.